
Urlop ojcowski i urlop tacierzyński to dwa pojęcia bardzo często ze sobą mylone lub używane wymiennie. Tymczasem różnica między nimi jest zasadnicza. Najprościej mówiąc, ojcowski jest po prostu o wiele krótszy. Tacierzyński to z kolei męski odpowiednik urlopu macierzyńskiego. Warto znać te dwa pojęcia, ponieważ wykorzystanie obydwu gwarantuje nam prawo. To także wspaniała okazja aby pogłębić więzi między tatą a dzieckiem.
Krótki urlop ojcowski
Przyjęło się, że po urodzeniu dziecka to mama przechodzi na tzw. urlop macierzyński. Jego długość zwiększyła się w 2010 roku i obecnie wynosi, przy pierwszym dziecku, obowiązkowo 20 tygodni. Dodatkowo matka jeśli chce, może wykorzystać kolejne tygodnie, których ilość wzrastała będzie co rok aż do 2014, kiedy wyniesie docelową liczbę 6 tygodni. Wraz ze zmianą w urlopach macierzyńskich, wprowadzono także tzw. urlop ojcowski. To nowość, gdyż jeszcze niedawno ojciec dziecka mógł wykorzystać jedynie część urlopu, z której zrezygnowała matka, jednak tylko w przypadku gdy przebywała na nim co najmniej przez 14 tygodni (tzw. urlop tacierzyński). Obecnie ojcu w ciągu roku po porodzie dziecka przysługuje dodatkowy tydzień (a od 2012 roku 2 tygodnie) urlopu ojcowskiego. Warunkiem przejśćia na taki urlop jest złożenie pracodawcy wniosku co najmniej 7 dni przed planowaną przerwą w pracy.
Co ważne, urlop ojcowski mężczyzna może wziąć w czasie, gdy kobieta przebywa na urlopie macierzyńskim. Nie było to możliwe przed wprowadzeniem nowych regulacji. Tata, biorąc taki urlop może więc przede wszystkim wesprzeć mamę, pomóc jej i przejąć niektóre obowiązki. Bardzo ważne jest także wsparcie psychiczne, szczególnie gdy para doczekała się pierwszego dziecka. W tej sytuacji zarówno kobieta, jak i mężczyzna stają w obliczu całkiem nowej sytuacji, do której najlepiej przystosować się wspólnie. Co prawda dwa tygodnie to krótki okres, lecz jeśli ojciec ma ochotę, może zdecydować się również na tzw. urlop tacierzyński.
„Tacierzyński” – tata zamiast mamy
Urlop tacierzyński to przejęcie przez ojca niewykorzystanej częśći urlopu macierzyńskiego. Warunkiem jest jednak wykorzystanie przez kobietę 14 tygodni z przysługującej jej puli. W takim przypadku mężczyzna bierze na siebie pozostałe tygodnie i zostaje w domu
z dzieckiem zamiast matki, która wraca do pracy. Urlop tacierzyński istnieje w polskim prawie już od dawna, jednak wciąż niewielka liczba ojców decyduje się na takie rozwiązanie. Na drugim biegunie są Szwedzi. Aż 42% świeżo upieczonych ojców bierze przysługujący im 60-dniowy urlop.
Dlaczego Polacy wciąż nie mogą przekonać się do takiej formy opieki nad dzieckiem? Być może wynika to z mocno jeszcze zakorzenionego przekonania, że ojciec nie będzie potrafił się zająć niemowlakiem tak dobrze jak matka. Wszak tradycyjny, pokutujący w wielu kręgach model rodziny zakłada, że to kobieta troszczy się o gniazdo domowe, a mężczyzna o finanse. Takie przekonania przechodzą jednak w ostatnich latach metamorfozę. Być może więc wraz z dążeniem do równouprawnienia płci panowie będą cześciej decydować się na urlop tacierzyński. Nie można jednak całej „winy” za taki stan rzeczy przypisywać tradycyjnym przekonaniom. Często instynkt macierzyński i potrzeba bycia przy dziecku jest tak silna, że młoda mama po prostu nie chce zrezygnować z przysługującego jej urlopu, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Mimo to, może warto zastanowić się i dać tacie szansę na wykazanie się i zbudowanie mocnej więzi z dzieckiem od pierwszych miesięcy jego życia.
Agnieszka Kęsek