Urlop ojcowski

Wspomnienia taty z urlopu ojcowskiego

tata

Urlop ojcowski to dla każdego taty spore wydarzenie. Zobaczcie, jak wspominają go nasi bohaterowie. Co ich najbardziej zaskoczyło?


Pana żona to ma dobrze!

Choć odbiór społeczny ojca przejmującego rolę tradycyjnie przypisaną mamie powoli się zmienia, tata pozostający w domu z dzieckiem na dłużej spotyka się nadal z wieloma pytaniami, niedowierzającymi spojrzeniami, a także – podziwem! Doświadczył tego Krzysiek, tata trzyletniego dziś Adasia, który zdecydował się na skorzystanie z urlopu ojcowskiego zaraz po pierwszych urodzinach synka. – Po roku macierzyńskiego żona miała wrócić do pracy, a opiekę nad Adasiem przejąć babcia – mama mojej żony, a moja teściowa – opowiada Krzysiek, pracownik korporacji teleinformatycznej. W międzyczasie okazało się jednak, że teściowa musi mieć wykonany zabieg i nie może zająć się Adasiem dokładnie w tym terminie. – Zdecydowałem, że wybiorę dwa tygodnie przysługującego mi ojcowskiego, a potem tydzień wypoczynkowego po to, żeby żona mogła wrócić do pracy w terminie, który zapowiedziała. Łącznie spędziłem ponad trzy tygodnie sam na sam z sykiem – wspomina młody tata.

- Tym, co zaskoczyło mnie najbardziej było – zaskoczenie, jakie budziłem! – śmieje się Krzysiek. - Nie wiem, może przesadzam i może to tylko moja wyobraźnia, ale w czasie każdego spaceru czy zabawy na placu zabaw z synkiem czułem, jakbym był obiektem do obserwacji. Jak zauważa, ojciec z dzieckiem po godzinach pracy to dziś normalna sprawa, ojciec z dzieckiem przed 15-tą  - już nie. Wspomina, że mamy chętnie zagadywały i nawiązywały kontakt tylko po to, żeby ostatecznie dowiedzieć się, z jakiego powodu to właśnie on zajmuje się dzieckiem.

- Raz jedna mama zapytała mnie wprost, czy jestem samotnym ojcem! – śmieje się. Reakcje na to, że tata przebywa właśnie na urlopie ojcowskim były dość podobne: - Większość mam była zdziwiona, że wybieram urlop „w pojedynkę”. Chyba nadal większość mężczyzn korzysta z ojcowskiego w czasie, kiedy partnerka jeszcze zajmuje się dzieckiem, np. podczas macierzyńskiego czy rodzicielskiego. Ale nie ukrywam, że wielokrotnie spotkałem się też z czymś w rodzaju podziwu. Pana żona to ma dobrze, taki tata to skarb - takie komentarze też padały. Nie ukrywam, że pochwaliłem się nimi żonie – uśmiecha się młody tata.

Już nic mnie nie zabije!

Paweł zdecydował się na skorzystanie z urlopu ojcowskiego w chwili, kiedy jego synek skończył trzy miesiące: - Planowaliśmy z żoną, że wezmę urlop zaraz po narodzinach małego, żebym mógł razem z nią wszystkiego się uczyć i jak najbardziej ją wesprzeć. Jednak sytuacja w pracy sprawiła, że zdecydowałem się urlop przesunąć. Paweł pracuje w niewielkiej firmie, zajmującej się sprzedażą pośrednią. W okresie, o którym mowa, firma straciła jednego pracownika, drugi musiał przejść na zwolnienie chorobowe. – Nie chciałem stawiać pracodawcy pod ścianą, ale też – tak między nami -  trochę się bałem tego urlopu. Zupełnie nie czułem się gotowy do roli ojca. Wszystko, czego uczyłem się w teorii - a raczej o czym czytałem - zupełnie nie działało w praktyce. Wiecie, że ja oglądałem nawet filmik z instrukcją przewijania pieluszki? Tylko że bohater filmu przebierał lalkę – moje dziecko się ruszało. I wierzgało nogami.

Paweł wierzył, że dodatkowe miesiące pozwolą mu nabrać więcej wprawy, że obserwując partnerkę przy wykonywaniu czynności pielęgnacyjnych przy dziecku, sam nabierze doświadczenia. Ale – jak sam mówi – rzadko w nich samodzielnie uczestniczył. – Moja żona to dostrzegła. Namawiała, żebym zajął się Olkiem, zrobił przy nim to czy tamto, ale ja wolałem wyręczyć ją w innych obowiązkach. Przygotować kolację, pozmywać naczynia, ogarnąć mieszkanie. Prasowanie nawet zdążyłem polubić… No i nadszedł wreszcie ten wielki dzień. A raczej tydzień, bo Paweł zdecydował się na wybranie urlopu ojcowskiego w dwóch częściach. – No co tu dużo mówić, Agnieszka postanowiła rzucić mnie na głęboką wodę. Zaplanowała sobie starannie każdy jeden dzień. Nie powiem, w wielu rzeczach mi pomagała, wiele przygotowywała popołudniami. Ale jakby nie było – każdego dnia spędzałem ponad połowę dnia sam na sam z małym.

Jak Paweł wspomina ten okres? Wbrew pozorom bardzo dobrze! - To był taki przyspieszony kurs obsługi niemowlaka. Już nie było czasu na Youtuba, trzeba było działać instynktownie. I wiecie co, moja żona naprawdę świetnie to wymyśliła – po tygodniu czułem się ekspertem od – wszystkiego! Wracając do pracy miałem wrażenie, że żadne wyzwania już mi nie straszne, że nic mnie już w życiu nie zabije – śmieje się dzisiaj tata czteroletniego Olka.

A jak Wy, drodzy tatusiowie, wspominacie swój urlop ojcowski? Podzielcie się nami w komentarzach!

 

Autor: Agata Cygan - Kukla

Na jaki urlop możesz liczyć? Sprawdź!