Urlop ojcowski

Zaangażowanie ojców w wychowanie dzieci – jak wygląda?

tata i córka

Ojcostwo dynamicznie ewoluuje. Możemy zaobserwować na przestrzeni lat spore zmiany w podejściu do bycia tatą. Na czym te zmiany polegają obecnie? Jak odnajdują się w tym wszystkim współcześni mężczyźni? Jak wygląda ich zaangażowanie w wychowywanie dzieci?


Bycie tatą nie jest łatwe

Porównując rolę matki i ojca łatwo zauważyć, że ta pierwsza ma stałe, określone i raczej niezmienne ramy. Pozycja mamy w życiu dziecka nie podlega większym modyfikacjom, nie zmienia się. Zapewniła nam to w dużej mierze sama biologia, która sprawiła, że pewnych kwestii po prostu nie da się „przeskoczyć”.

Z ojcami jest o wiele trudniej. Ich rola nie jest do końca biologicznie uwarunkowana (nie zachodzą w ciążę, nie rodzą, nie karmią piersią…) i dlatego znacznie ciężej jest jej nadać jednolite znaczenie. Dlatego też może zdecydowanie mocniej ewoluować, zmieniać się w czasie. A to dodatkowy argument potwierdzający, że bycie tatą wcale nie jest proste. Przed mężczyznami co rusz pojawiają się nowe wyzwania dotyczące tej ważnej roli. A wzorców, z których można czerpać – jak na lekarstwo. Współcześni panowie sami wytyczają ścieżkę.

Ciężkie przejście do nowego modelu

Niegdyś ojciec nie angażował się zbytnio w wychowanie dzieci i ich rozwój. Pracował, przynosił pieniądze, był ostatecznym autorytetem, przywoływał do porządku. Za dom i dzieci odpowiedzialna była kobieta. Obecnie, kobiety po porodzie chcą nadal być aktywne zawodowo i nie rzadko nie godzą się na stereotypowy podział ról. Mamy więc do czynienia z modelem partnerskim. Albo… jego początkami.

W modelu tym mężczyzna bierze na siebie część odpowiedzialności za wychowanie dziecka. I to nie tylko dyscyplinę, ale wszystkie aspekty tego procesu. Są panowie, którym przychodzi to bez trudu. Innym… cóż, nie jest łatwo. I to wcale nie tylko z ich winy – na wszystko składają się między innymi wzorce z rodzinnego domu, brak wsparcia własnego ojca (który często nie pojmuje dlaczego nagle wszystko stanęło na głowie), trudność w przezwyciężeniu oporu i wpojonego od dzieciństwa modelu, a także – brak czasu i, niestety, mała podzielność uwagi (to wszak kobietom znacznie lepiej wychodzi wielozadaniowość).

To sprawia, że wielu ojców jest po prostu zagubionych w tej roli. Nie dość, że nowej w ich życiu, to jeszcze nowej w skali całego społeczeństwa. Warto więc także wczuć się we współczesnego tatę i spojrzeć na wszystko ze znacznie szerszej perspektywy.

Jest taki jakiś... pogubiony…

Ania zwierza się, że bywa bardzo ciężko. Wraz z mężem zdecydowali się na dwójkę dzieci jedno po drugim. Obecnie Ania jest mamą na cały etat i spędza swoje dnie na opiece nad maluchami.

- Piotrek jest naprawdę świetnym tatą, ale mam wrażenie, że powtarzamy schemat z jego domu, gdzie mama zajmowała się wszystkim, a ojciec pracował. Wiem, że w sumie to tak wygląda trochę siłą rzeczy, bo ja nie pracuję zawodowo, ale nawet w weekendy jest podobnie. On po pracy mówi, że jest bardzo zmęczony, że nie ma siły, że przecież tyle pracuje i ciężko mu wytłumaczyć, że ja przecież też padam po całym dniu z tą dwójką. On się stara, widzę, że tak, ale jest taki jakiś… nie wiem, pogubiony, zamotany między dziećmi, pracą, całą resztą. Raz widzę, że dla niego najwygodniej byłoby u nas wprowadzić to co zna z domu, a raz stara się i faktycznie idzie to w dobrą stronę takiej współpracy między nami. Wiem, że dla niego priorytetem jest cały czas jest bezpieczeństwo, zabezpieczenie materialne i to czasem gdzieś tam zaciemnia mu wszystko inne.

Ojcowie wcale nie pomagają

Z drugiej strony mamy inny „prąd”. But przeciwko idei „pomagania mamie w opiece nad dzieckiem”. Nie, ojcowie wcale nie chcą już pomagać. Chcą być pełnoprawnymi rodzicami, którzy po prostu dziecko wychowują, a nie tylko są pomocą mamy. Chcą, by ich rola sprowadzała się do czegoś więcej niż do tej drugoplanowej. Może być zwyczajnie inna, ale równie ważna. Bo „pomoc” to w tym przypadku określenie pejoratywne. W pozytywnym kontekście można używać go, jeśli pomaga teściowa, ciocia… Ale nie tata! Tata wychowuje.

Mężczyźni bardzo potrzebują też wsparcia w swoich, często trudnych, dążeniach do odnalezienia się w nowej życiowej roli. Chcą uznania, docenienia wysiłków. I można przewracać na to oczami, ale prawda jest taka, że w wielu przypadkach dla nich to ogromna zmiana w stosunku do tego, co widzieli jako dzieci w swoim otoczeniu. A takie zmiany są najtrudniejsze.

Nie chodzi o równy podział, ale uzupełnianie się

Pojmowanie wychowania dzieci w duchu partnerstwa jako równego podziału może, wbrew pozorom, sprowadzić na manowce. Równy podział nie jest możliwy z wielu względów – to kobieta karmi piersią, to ona zostaje z dzieckiem najdłużej po porodzie podczas urlopu macierzyńskiego. Ale poza tym warto zastosować podział oparty na porozumieniu między rodzicami, na potrzebach dziecka, które możemy zaspokoić na różne sposoby.

- Jasne, że nie ma równości, nie jest po równo. Ja pracuję na niepełny etat i więcej zajmuję się dziećmi, on na cały – tak przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Ale w międzyczasie mam też swój kurs i inne zajęcia. Ja robię przy dzieciach pewne rzeczy, on inne. Mamy taki podział oparty na tym też co, kto woli, co komu może bardziej pasuje i z czym się czuje lepiej. Nie było to trudne, chodzi o dogadanie się, ale trochę to trwało bo wiadomo, że na początku jest zupełnie nowa sytuacja, nikt nie ma pojęcia jak to będzie, jak to wszystko ogarnąć - tak do podziału obowiązków podchodzi Alicja, mama dwóch córeczek.

Dodaje, że z początku były i kłótnie i nerwy, nie wiedzieli jak pogodzić pracę, wychowanie dzieci, jak zbudować życie rodzinne tak, żeby każdy czuł się dobrze. Obydwoje musieli z czegoś zrezygnować, pójść na kompromis. Ale ostatecznie dotarli do takiego momentu, kiedy obydwoje mogą się zgodzić, że to partnerstwo.

 

Autor: Agnieszka Leśniak

Na jaki urlop możesz liczyć? Sprawdź!